Geoblog.pl    Izka    Podróże    Azja Płd-Wsch 2011    Hanoi - pożegnanie z Azją
Zwiń mapę
2011
06
lis

Hanoi - pożegnanie z Azją

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17859 km
 
O 6.30 podjeżdża po nas taksówka, wiezie nas na lotnisko. Odlatujemy z bocznego terminala Budget, więc niestety nie mamy okazji podziwiać urody singapurskiego lotniska. Kolejka do odprawy jest długa, nie starcza nam czasu na kaya tost z kawą, dobrze, że w domu zjedliśmy śniadanie. Lot do Hanoi trwa 4 godziny, z powodu różnicy czasu odzyskujemy straconą wcześniej godzinę. Ponieważ na lotnisku nie ma przechowalni bagażu, a lot do Frankfurtu mamy dopiero późnym wieczorem, więc z walizkami jedziemy taksówką do hotelu, w którym zatrzymaliśmy się na początku wycieczki. Krzysztof z naszego ulubionego Polvietu zadbał o to, żebyśmy po mieście mogli snuć się bez bagażu. Obsługa hotelu zabiera walizki, opisuje je, chowa, zamawia nam taksówkę na wieczór, a my z lekkimi plecaczkami wybieramy się do miasta. Dzięki świetnej orientacji przestrzennej Zbyszka docieramy do miejsc, w których smacznie jedliśmy i miło spędzaliśmy czas – delektujemy się zupą pho w restauracji, w której jedliśmy ją z Maćkiem na śniadanie, pijemy kawę na tarasie kawiarni, do której dotrzeć może tylko ktoś, kto wie, że ona tam jest. Wejście wieczorem prowadzi przez wąziutki, długi korytarz, a w dzień, żeby do niego dotrzeć trzeba przejść przez sklep. Dobrze, że właściciel sklepu domyślił się, czego szukamy rozglądając się bezradnie wokół i skierował nas na właściwe tory. Kawa pyszna, widok piękny, można siedzieć godzinami, ale szkoda nam czasu, tyle jeszcze chcemy zobaczyć, sfotografować i zachować w pamięci. Wąski korytarz, którym wychodzimy, może nie jest tak wąski jak nam się wydaje? Przed nami wyjeżdża nim na ulice młody człowiek na motorze. Zrobił to tak szybko, że umknął mi z kadru. To, co jeszcze koniecznie chcemy zaliczyć, to sheiki owocowe, które bardzo nam smakują – z mango, marakuji, awokado, limonki, arbuza. Trafiamy znów do „naszego” miejsca, w oczekiwaniu na realizację zamówienia obserwujemy panią, która schylona za barem tłucze lód do sheików, do każdego oddzielną porcję. Zastanawiamy się, czy robi to tak samo jak gość w Sajgonie, który wielką bryłę lodu rozdrabniał za pomocą butelki. Posileni i z przekonaniem, że już wiemy jak sobie w Polsce takie napoje przygotować, podejmujemy ostatnią próbę wydania dongów. Okazuje się to wcale nie takie proste, bo na każdej uliczce w sklepikach jest wąska specjalizacja i jeśli nie podejmie się szybko decyzji, gdy coś wydaje się interesujące, to powrót w to miejsce może być trudny i zamiast trafić na uliczkę z ceramiką czy pamiątkami, to można wylądować na ulicy z pasmanterią, farbami olejnymi, albo śrubami. No nie, to nas nie interesuje. Może już lepiej iść na masaż.

Nasza wyprawa dobiega końca, nie jest to radosna perspektywa, bo wcale nie mamy dość. Jest nam tak dobrze w Azji, że moglibyśmy zostać tu dłużej. Ale taksówka już czeka, miejsce w samolocie też, więc poddajemy się. Jak okazuje się na lotnisku w Hanoi, kolejka może być jeszcze większa niż ta w Singapurze. Tu już na nic nie mamy czasu, na którymś etapie odprawy bagażu i ludzi trafiamy na wąskie gardło, gdzie z kilku stanowisk pasażerowie spotykają się z kolejce do jednej bramki. Organizacja fatalna, jesteśmy niezadowoleni, bo czujemy zmęczenie po całym dniu w mieście i marzyliśmy jeszcze o kawie. Czyżby ktoś próbował zepsuć nam miłe wspomnienia z Wietnamu? Nie damy się, postanawiamy szybko o tym zapomnieć. Obsługa wyłapuje nas z tłumu pasażerów, jako ostatnich zagania do autokaru i dowozi do samolotu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Izka
Izka
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 33 wpisy33 71 komentarzy71 307 zdjęć307 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.10.2011 - 07.11.2011