Niespieszna pobudka, obfite śniadanko, domknięcie walizek, check-out z hotelu, obsługa łapie dla nas taksówkę (30 RM – prawie przez całe miasto!) na dworzec autobusowy. Niestety, pojazd, którym chciałem jechać (najlepsza linia i najdroższa) właśnie odjechał. Wybieramy więc inny, też przewoźnika „Five stars” – 18 miejscowy. Ta przyjemność to 40 RM od łebka. Ostatni papierosek i żegnaj KL! Autobus „dość” wygodny – trzy fotele w każdym rzędzie. Przed nosem monitor z filmami, TV i grami (konsola do gier i porządne słuchawki w kieszeni obok fotela). Fotele sterowane elektrycznie: wysuwający się podnóżek, położenie fotela do pozycji śpiącej. Polscy przewoźnicy – zapraszamy na szkolenie! Jest tylko jeden niedostatek – nie ma WIFI!! Niestety, 30 km przed Singapurem przesiadka na inny autobus, troszkę gorszy, ale daje się wytrzymać . Dojeżdżamy do granicy, Malezyjska kontrola zerowa. Jeszcze transfer jakieś 3 km na wyspę i tu kontrola singapurska. Nie sprawdziłem przed wyjazdem z Polski, czego nie można przywozić – i tu mnie mieli! Miałem ze sobą 4 paczki papierosów (80 sztuk papierosów!), nie zgłosiłem ich do oclenia, a znaleźli u mnie w bagażu, więc zapłaciłem frycowe – 30 dolarów singapurskich cła! Ludziki, sprawdzajcie, czego tu nie można wwozić (między innymi papierosy, guma do żucia, alkohol).
Jeszcze trochę jazdy, przesiadka na taksówkę i już spotykamy się z Izą.