Po tradycyjnej zupie Pho na śniadanie, która jak się okazało nie jest zupą, ale makaronem, wyruszyliśmy busem do Zatoki Ha Long. Międzynarodowa, kilkunastoosobowa grupa pozbierana z okolicznych hoteli ruszyła w około czterogodzinna podróż z postojem w lokalnej wytwórni pamiątek, gdzie na żywo można było obserwować jak powstają piękne haftowane obrazy, obrazy z laki i inne wyroby. Po przyjeździe do Ha Long, przewieziono nas na statek, zakwaterowano w kabinach i nakarmiono. Lunch z owoców morza smakował nam bardzo. Po krótkim relaksie mieliśmy zapewnione dodatkowe atrakcje w postaci zwiedzania groty Sung Sot oraz pływania kajakami po zatoce. Niezwykłym przeżyciem było oglądanie z bliska mieszkańców pływających wiosek, pływające sklepiki, na których często matkom towarzyszyły dzieci, nawet kilkumiesięczne. Po powrocie na kolacje znów przepyszne owoce morza, ale wśród nich trafił się i kurczak i wołowina. Wieczorem przewidziane były atrakcje w postaci karaoke oraz łowienia ryb, ale my po atrakcjach poprzedniego dnia i dwugodzinnym śnie nie mieliśmy na nie siły. Jak grzeczne dzieci po 20.00 spaliśmy smacznie i zbieraliśmy siły na następny dzień.